Komentarze: 1
Jadąc dzisiaj autobusem do domciu zauważyłam u siebie zależność, której wcześniej nie dostrzegałam.Na przykład wczorajszy dzień był tragiczny - wstałam o 6.30, wyszłam z domu o 7.00, a wróciłam o 20.00.Po prostu wspaniale :/.Po 7 godzinach w szkole, musiałam jechać na 'pasjonujący' wykład z kursu wychowawców, a potem jeszcze na spotkanie oazowe. I wszystko byłoby dobrze, gdyby nie ta pogoda! Myślę, że to właśnie przez taką jesienną aurę /fajne słówko :)/ moje samopoczucie zdecydowanie się pogarsza. Dla odmiany dzisiaj świeciło słonko, było cieplutko i gdyby był jeszcze wiaterek, mogłabym pojechać na żagle :) To wszystko sparawiło, że chciałabym żeby takich dni było więcej...
I tym optymistycznym akcentem kończę moje dzisiejsze filozofowanie...:))